wtorek, 12 maja 2020

Najsłodsze muzeum w Polsce? BE HAPPY! Sweet Art& Illusion Museum


Cześć!

Jak dawno mnie tu nie było! Mam nadzieję, że u Was wszystko okej i że jesteście zdrowi.
Dzisiaj chcę Wam pokazać miejsce, które zachwyciło mnie od pierwszego wejrzenia. Zawsze przed podróżą siedzę kilka dni i wyszukuję miejsca, które warto odwiedzić w okolicy. Nie inaczej było przed wyjazdem w góry. Znalazłam to muzeum na instagramie i jak tylko je zobaczyłam to powiedziałam, że to jest absolutnie punkt obowiązkowy naszej wycieczki.

poniedziałek, 20 maja 2019

Mój pierwszy raz... z henną


Cześć dziewczyny!

Po czterech latach noszenia jasnego blondu zdecydowałam się na zmianę. Zaczęło się tak, że oglądałam zdjęcia włosów po hennie i zachwycałam się jak one pięknie lśnią, jaki mają piękny kolor i jakie zdrowe i grube się po niej robią. I zdałam sobie sprawę, że jeśli nadal będę rozjaśniać włosy to nigdy nie osiągnę takiego efektu.


piątek, 5 kwietnia 2019

Browar w środku dnia, czy pokłułam się kaktusem i czemu mój aparat się na mnie obraził? Czyli co robiliśmy w Poznaniu?


Hej!

Wróciłam. Mam nadzieję, że na stałe. Przez ostatnie pół roku moje życie odwróciło się do góry nogami, nie miałam chęci ani czasu na blogowanie, a nie lubię robić niczego na siłę. Któregoś dnia zaczęłam rozmawiać z koleżanką na temat blogów, ona właśnie zaczęła pisać (pozdrawiamy Klaudię!) i przypomniała mi ile radości sprawiało mi kiedyś pisanie.
Chciałabym wprowadzić tu trochę zmian. Jak możecie zauważyć zmieniła się nazwa, chcę rozszerzyć też tematykę bloga, powoli będę wplatać tu tematy nie tylko kosmetyczne, ale na przykład też podróże. I uznałam, że wyjazd do Poznania i relacja z tego wyjazdu to będzie dobry nowy początek bloga.

czwartek, 12 lipca 2018

Cienie foliowe MUR

Cześć dziewczyny!

Dzisiaj mam dla Was post o czymś, co od pierwszego użycia skradło moje serce.

niedziela, 15 kwietnia 2018

Garnier Fructis Grow Strong, recenzja i analiza składów


Cześć dziewczyny!
Rzadko kupuję całą linię produktów, raczej dobieram pojedyncze produkty. Postanowiłam jednak wprowadzić nową serię na blogu, która będzie właśnie o całej lub prawie całej linii danych kosmetyków. Dzisiaj mam dla Was produkty bardzo dobrze znane, czyli Garnier Fructis Grow Strong. W tej serii dostępny jest szampon, szampon przeciwłupieżowy, odżywka, maska i kuracja odnawiająca do skóry głowy. Dziś będzie o trzech produktach z tej serii, pominęłam szampon przeciwłupieżowy, a kuracji niestety nie udało mi się dostać, choć byłam jej bardzo ciekawa. Jak jeszcze gdzieś na nią trafię to na pewno pojawi się też jej recenzja. Zacznijmy od szamponu.


Co pisze producent?


Producent obiecuje, że włosy będą mocniejsze, zdrowsze i pełne blasku. Nie liczyłam na żadne pielęgnujące działania szamponu więc może tę kwestię pomińmy. Ogólnie szampon jest naprawdę w porządku. Dobrze oczyszcza, nie obciąża włosów i jest naprawdę wydajny. Tak jak każdy produkt z serii Fructisowej ma bardzo ładny, owocowy zapach. Przeanalizujmy jeszcze jego dość długi skład.

Aqua/Water- woda
Sodium Laureth Sulfate- SLES, substancja myjąca, ma właściwości pianotwórcze
Cocamidopropyl Betaine- substancja myjąca, dosyć łagodna, łagodzi też działanie drażniące SLES i SLS
Sodium Lauryl Sulfate- substancja myjąca, pianotwórcza
Glycol Distearate- emulgator, tworzy warstwę okluzyjną na włosach, nadaje perłowy kolor kosmetykom
Sodium Chloride- zagęstnik
Amodimethicone- silikon
PPG-Ceteth-20- ma działanie nawilżające i nabłyszczające
Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride- tworzy na włosach ochronną powłokę, ma właściwości odżywcze, wzmacniające, wygładzające i ułatwia rozczesywanie
Niacinamide- witamina B3, wzmacnia cebulki włosów
Coco-Betaine- substancja myjąca, dosyć łagodna, łagodzi też działanie drażniące SLES i SLS
Saccharum Officinarum Extract/ Sugar Cane Extract- ekstrakt z trzciny cukrowej, nawilża i odżywia
Sodium Benzoate- konserwant

I tu mniej więcej już nie musicie patrzeć na kolejność składników, bo jest ich po prostu minimalna ilość. Skąd wiem, że akurat tutaj? Ponieważ maksymalne stężenie Sodium Benzoate w kosmetykach spłukiwanych to 2,5 % więc dalszych składników w produkcie będzie albo taka ilość albo mniejsza. Czyli nie za dużo. Ale przeanalizujmy dalej.

Hydroxypropyltrimonium Lemon Protein- działa odżywczo i regenerująco
Sodium Hydroxide- regulator pH
Phenoxyethanol- konserwant
Trideceth-6- emulgator, substancja myjąca
Salicylic Acid- kwas salicylowy, substancja przeciwbakteryjna, konserwant
Limonene- składnik kompozycji zapachowych
Fumaric Acid- kontroluje kwasowość, konserwuje
Camellia Sinensis leaf Extract-  wyciąg z zielonej herbaty, ma działanie odświeżające, łagodzące, nawilża i tonizuje
Carbomer- zagęstnik
Pyridoxine Chl- wygładza, kondycjonuje i zapobiega elektryzowaniu włosów
Pyrus Malus Water/ Apple Fruit Water- humektant
Citric Acid- regulator pH
Cetrimonium Chloride- konserwant, ułatwia też spłukiwanie produktu, zapobiega elektryzowaniu, wygładza włosy i ułatwia rozczesywanie
Citronellol- składnik kompozycji zapachowych
Citrus Limon Peel Extract/ Lemon Peel Extract- ma właściwości przeciwzapalne, używany też jako substancja zapachowa
Leuconostoc/ Radish Root Ferment Filtrate- konserwant naturalny
Parfum/ Fragnance- substancje zapachowe

Skład nie jest super, jednak ja nie zauważyłam żadnego niekorzystnego działania na moje włosy. Niestety jest dużo konserwantów. Jest też jednak sporo składników wygładzających i ułatwiających rozczesywanie i rzeczywiście, włosy nie plączą się tak bardzo jak po użyciu innych szamponów, ale nie są też obciążone.


Teraz przyjrzyjmy się odżywce. Znowu jest obietnica mocnych lśniących włosów. Z tego kompletu to ona się najgorzej sprawdziła, po prostu nie widzę żeby ona cokolwiek robiła. Włosy są tylko delikatnie wygładzone, oprócz tego produkt nie wpływa na nie w żaden inny sposób. A co ze składem?

Aqua- woda
Cetearyl Alcohol- emolient
Behentrimonium Chloride- wygładza i zmiękcza włosy, zapobiega elektryzowaniu, wykazuje działanie konserwujące
Cetyl Esters- emolient
Niacinamide-witamina B3, wzmacnia włosy
Saccharum Officinarum Extract/ Sugar Cane Extract- ekstrakt z trzciny cukrowej, nawilża i odżywia
Hydroxypropyltrimonium Lemon Extract- humektant
Linalool- substancja zapachowa
Amodimethicone- silikon
Isopropyl Alcohol- alkohol, konserwuje, może wysuszać i podrażniać skórę i włosy
2-Oleamido-1, 3-Octadecanediol- emulgator, ułatwia rozprowadzanie kosmetyku
Pyrus Malus Fruit Extract/ Apple Fruit Extract- ekstrakt z jabłka, humektant
Pyridoxine HCl- wygładza, kondycjonuje i zapobiega elektryzowaniu włosów
Pyrus Malus Water/ Apple Fruit Water- humektant
Citric Acid- regulator pH
Citronellol- składnik kompozycji zapachowych
Cetrimonium Chloride- konserwant, ułatwia też spłukiwanie produktu, zapobiega elektryzowaniu, wygładza włosy i ułatwia rozczesywanie
Citrus Limon Peel Extract/ Lemon Peel Extract- ma właściwości przeciwzapalne, używany też jako substancja zapachowa
Leuconostoc/Radish Root Ferment Filtrate- konserwant naturalny
Parfum/ Fragnance- substancje zapachowe


Niby sporo dosyć dobrych rzeczy w składzie, jednak u mnie się nie sprawdziła. W sumie to nie wiem co jeszcze mogę o niej powiedzieć, na pewno nie sięgnę po nią ponownie.


Maska sprawdziła się o wiele lepiej niż odżywka. Widocznie nawilża, prawdopodobnie dzięki kwasom owocowym zakwasza i domyka łuski włosów dzięki czemu są naprawdę wygładzone. Mam też wrażenie, że mniej się elektryzują po zastosowaniu tej maski. Konsystencja też jest bardzo przyjemna, gęsta i nie spływa z włosów. Skład:

Aqua- woda
Hydroxypropyl Starch Phospate- zagęstnik
Quaternium-87- wygładza, nadaje połysk i pogrubia włosy
Stearyl Alcohol- emolient
Behentrimonium Chloride- wygładza i zmiękcza włosy, zapobiega elektryzowaniu, wykazuje działanie konserwujące
Amodimethicone- silikon
Cetyl Esters- emolient
Niacinamide- witamina B3, wzmacnia włosy
Saccharum Officinarum Extract/ Sugar Cane Extract- ekstrakt z trzciny cukrowej, nawilża i odżywia
Sodium Hydroxide- regulator pH
Hydroxypropyltrimonium Lemon Protein- działa odżywczo i regenerująco
Phenoxyethanol- konserwant
Trideceth-6- emulgator
Limonene- składnik kompozycji zapachowych
Camellia Sinensis Leaf Extract- wyciąg z zielonej herbaty, ma działanie odświeżające, łagodzące, nawilża i tonizuje
Candelilla Cera/ Candelilla Wax- emolient
Linalool- substancja zapachowa
Propylene Glycol- humektant
Isopropyl Alcohol- alkohol, konserwuje, może wysuszać i podrażniać skórę i włosy
2-Oleamido-1,3-Octadecanediol- emulgator, ułatwia rozprowadzanie kosmetyku
Caprylyl Glycol- emolient
Pyrus Malus Fruit Extract/ Apple Fruit Extract- ekstrakt z jabłka, humektant
Pyridoxine HCl- wygładza, kondycjonuje i zapobiega elektryzowaniu włosów
Pyrus Malus Water/ Apple Fruit Water- humektant
Cetrimonium Chloride- konserwant, ułatwia też spłukiwanie produktu, zapobiega elektryzowaniu, wygładza włosy i ułatwia rozczesywanie
Citric Acid- regulator pH
Citronellol- składnik kompozycji zapachowych
Citrus Limon Peel Extract/ Lemon Peel Extract- ma właściwości przeciwzapalne, używany też jako substancja zapachowa
Leuconostoc/ Radish Root Ferment Filtrate- konserwant naturalny
Parfum/ Fragnance- substancje zapachowe


Tak jak widzicie wszystkie produkty z tej serii są na bazie tych samych składników aktywnych. Niektórzy uważają, że stosowanie całej serii produktów nie jest dobre, gdyż skóra lub włosy szybciej się do nich przyzwyczajają. Ja nie mam zdania na ten temat, nie zauważyłam żeby na początku używania te produkty działały u mnie lepiej, a później gorzej. A wy co myślicie na ten temat?

środa, 7 lutego 2018

PROJEKT DENKO

Cześć dziewczyny!
To chyba najdłuższa przerwa w pisaniu jaką miałam. Naprawdę długo mnie tu nie było. Nie będę Wam zmyślać, że zacznę pisać regularnie, bo teraz nie ma na to szans, szkoła i praca naprawdę mnie wykańczają i jedyne co ostatnio robię to tylko pracuje, jem i śpię. Posty będą się pojawiać, kiedy znajdę siłę i ochotę na pisanie, bo nie chce żeby to wszystko było sztuczne, a też nie mam zamiaru przestać pisać. Więc proszę o cierpliwość i wyrozumiałość, a tymczasem zapraszam na projekt denko :)

Maybelline Lash Sensational
Kolejne opakowanie tego tuszu. Jak na razie nic się nie zmieniło i nadal jest to jeden z moich ulubionych tuszy.
Bell 2skin pocket
Niestety spadł mi i się rozbił. Aktualnie mam dużo pudrów, ale jak jakiś mi się skończy to chętnie do niego wrócę. Tu macie RECENZJĘ.
Catrice Liquid Camouflage 005
Tego produktu Wam przedstawiać nie muszę. Uwielbiam, nie wyobrażam sobie żeby miało go zabraknąć w mojej kosmetyczce. To jest taki mój pewniak.
Revlon Colorstay 110 Ivory
Moja relacja z tym podkładem jest skomplikowana. Raz się kochamy, raz się nienawidzimy. Raczej nie stawiałabym na niego na ważne wyjście bo lubi się u mnie ciastkować. Kolor niestety też było mi ciężko dobrać, dlatego kupiłam dwa kolory, ten i 150. Po zmieszaniu kolor był okej, pojedynczo niekoniecznie.

Miya myWONDERBALM I Love Me
Świetny krem, bardzo dobrze nawilżał skórę. Miałam jakiś czas problemy z przesuszeniem i radził sobie z tym świetnie. Nadawał się też pod makijaż i ładnie pachniał, ale uwaga, ma różany zapach więc nie każdemu może to pasować.
Pilaten Black Mask
Mam wrażenie, że na samym początku maska działała nawet fajnie, a później jakoś tak.. przestała działać całkowicie. Tak czy inaczej do niej nie wrócę, bo znam o wiele fajniejsze maski oczyszczające.
Blanx Med pasta do zębów
Zdradziłam moją ulubioną pastę Colgate i zakochałam się w Blanxie. Dla mnie najlepsza pasta jaką kiedykolwiek używałam i efekt wybielenia przy regularnym stosowaniu jest rzeczywiście widoczny.

Standardowo zużyłam też kilka maseczek z Ziaji, na zdjęciu jest jedna, ale cały czas używam też wersji nawilżającej i oczyszczającej. No i płatki kosmetyczne z BeBeauty, były naprawdę spoko.

Alterra żel pod prysznic Truskawka BIO &Figa BIO
Szczerze to nie przypadł mi za mocno do gustu. Był mało wydajny, słabo się pienił i miał odrobinę za słodki zapach.
Dove, Gentle Exfoliating, żel pod prysznic
Według mnie, żele Dove to najlepsze żele na świecie. Jeszcze nie spotkałam niczego co mogłoby nawet z nimi konkurować. Ten też sprawdził się u mnie świetnie.
Ziaja Intima kremowy płyn do higieny intymnej
Ogólnie lubię płyny do higieny intymnej z Ziaji, ale ten był dość mocno niewydajny.
Beyonce Heat Kissed
Mocny, bardzo kobiecy zapach, idealny na jakieś wieczorne czy ważniejsze wyjścia. Bardzo długo się utrzymuje. Powiem Wam że jestem bardzo wybredna co do zapachów, bardzo ciężko mi wybrać perfumy, które naprawdę przypadły by mi do gustu, ale ten zapach jest według mnie przepiękny. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych!


Joanna szampon rewitalizujący kolor
Ten szampon ma tak przepiękny zapach że nie mogłam się go nawąchać. Rzeczywiście delikatnie neutralizuje brzydkie odcienie na blond włosach. Nie plątał włosów i ich nie przesuszał. Chętnie sięgnę po niego ponownie.
ECOreceptura, arganowa odżywka
Bardzo długo ją męczyłam. Nakładana przed myciem sprawdzała się świetnie, bardzo fajnie odżywiała włosy. Nakładana po myciu potrafiła je obciążać.
Schwarzkopf got2b Fresh it up suchy szampon
To mój pierwszy suchy szampon w życiu. Robił to co miał robić, czyli odświeżał włosy i ładnie pachniał. Możliwe że do niego wrócę, ale na razie chcę potestować inne.
Schauma, Fresh it up
Bardzo przyjemny szampon, ładnie pachniał, nie obciążał włosów ani nie wysuszał ich. No i kupiłam go na jakiejś promocji więc cena też nie była wysoka.
Alterra, Granat, odżywka i maska do włosów
Oba produkty sprawdziły się świetnie, zresztą tak jak szampon, który był w którymś denku. Odżywka świetna do codziennego używania. Maska przecudnie wygładzała i nawilżała włosy.
Isana Repair Nutrition szampon i odżywka
Taki o, zwykły duet. Szampon dobrze oczyszczał włosy, ładnie pachniał. Nie był jakiś super wydajny, ale nie zużywał się też w bardzo szybkim tempie. Odżywka starczyła na dłużej, ale nie dawała spektakularnych efektów. O wiele bardziej wolałam zestaw z Alterry.


Dajcie znać co wy ostatnio zużyłyście :)



środa, 15 listopada 2017

Nowości w mojej kosmetyczce, czyli co kupiłam w październiku :)

Październik był dla mnie kolejnym miesiącem dużych wydatków. Praca w drogerii chyba nie służy mojemu portfelowi ;)
Najpierw pokażę Wam moje Rossmannowe zakupy z promocji, a później resztę, którą kupiłam w Hebe. Dużo produktów jest z Lovely, bo mam zamiar zrobić post makijażowy z tymi produktami.
Z produktów do twarzy padło na czekoladki z Lovely. Zdecydowałam się na puder ryżowy i bronzer w kolorze Milky, czyli ten jaśniejszy. Powoli dobijałam dna mojego ulubionego pudru z Bell, więc kupiłam też Stay Matte z Rimmela. Magic Pen to najsensowniejszy korektor z Lovely jaki znalazłam. W moim koszyku znalazł się także sławny Affinitone, którego unikałam przez dłuższy czas. Był to chyba mój pierwszy podkład w życiu, ale nie sprawdził się wtedy za dobrze. Moja skóra jednak bardzo się zmieniła, dlatego chętnie wypróbuję go teraz. Kupiłam też dwa róże, Lovely Oh Oh Blusher i Wibo Ecstasy. No i oczywiście rozświetlacz Lovely Gold Highlighter, mam też wersję Silver, którą uwielbiam.
Z produktów do oczu kupiłam cztery tusze do rzęs. Standardowo Maybelline Lash Sensational i Lovely Pump Up. Z nowych dla mnie rzeczy wzięłam tusz Romantic Blue i Envy Eyes, oba od Lovely. Z tej samej firmy wzięłam kredkę do brwi, cienie Belle Naturelle i cielistą kredkę do oczu. Druga kredka w tym samym kolorze jest od Max Factora.
Miss Sporty Mini me lip liner to chyba pierwszy produkt do ust, który wykorzystałam, dlatego nie obyło się bez nowej sztuki. Wzięłam też konturówkę i zestaw K'Lips z Lovely. No i jeszcze Wibo Million Dolar Lips.
Tu już zakupy z Hebe. Farba do włosów z Loreala na odrosty, płyn do soczewek, Vianek żel myjący do twarzy (czy Wam też on tak okropnie śmierdzi?), balsam do ciała Palmers, który pięknie pachnie kakao i dwa szampony do włosów.

I to wszystko z nowości, które pojawiły się u mnie w październiku. A Wam wpadło coś nowego?